wtorek, 15 stycznia 2013

Pierwszy krok we właściwym kierunku nie musi być duży.


zdjęcie z wyjazdu w Bory Tucholskie
Pamiętam, kiedy odkryłam tę prawdę pierwszy raz, aż zaniemówiłam z wrażenia. Pierwszy krok we właściwym kierunku nie musi być duży. Tak proste! Oczywiste! Genialne! I tak bardzo wyzwalające! Wracam do niego zawsze, gdy czuję, że rzeczywistość mnie przytłacza, gdy nad moją głową piętrzą się zadania lub wokół przedmioty. Zacząć od czegokolwiek – od banalnej, drobnej rzeczy.  A potem zrobić kolejny, mały krok. Nic odkrywczego, nic rewolucyjnego. Oczywistość. A jednak przełamuje opór przed rozpoczęciem działania. Pomaga iść do przodu.

Wróciłam dziś do pracy po kilku dniach nieobecności i zalała mnie fala maili, pilnych zadań, telefonów. Zacząć od czegokolwiek. Spisałam zatem na kartce wszystkie sprawy do załatwienia na dziś i poczułam się spokojniej. Sytuacja stała się bardziej pod kontrolą. Gdy porządkowałam mieszkanie przed ostatnią przeprowadzką, zaczęłam od wyrzucenia dziurawych skarpetek. Gdy walczyłam z zasobami papierzysk, starałam się wyrzucić chociaż plik kartek dziennie.

Łatwo wpadam w pułapkę perfekcjonizmu. Jestem tą właśnie osobą, która ma tendencję do poprawiania wykonywanych rzeczy w nieskończoność albo zniechęcania się, gdy nie potrafi czegoś zrobić idealnie. Od kilku lat przestawiam się na „wystarczająco dobre” wykonanie i choć widzę wielkie postępy, to wciąż zdarzają mi się potknięcia. Sporadyczna pokusa, by od razu, wszystko, jednocześnie, doskonale. Z odsieczą przychodzi mi tytułowe zdanie. Krok może być mały, przypominam sama sobie. Może być koślawy. Może być banalny. Może być niepewny. Może być niedoskonały. Może być nawet symboliczny. Wystarczy, że jest we właściwym kierunku.

4 komentarze:

  1. Absolutnie się z tobą zgadzam. Ten pierwszy krok jest bardzo ważny we wszystkim: czy w życiu codziennym, w oszczędzaniu, w nauce czegokolwiek, w planowaniu podroży. Nawet jeden mały krok codziennie przybliża nas do celu. Grunt to nie przerażać się odległością od celu, a skupić się na pierwszych krokach. Potem idzie już jak po maśle.
    Perfekcjonizm jest w pewnym sensie wrogiem skuteczności. Kiedy mamy 10 rzeczy do zrobienia obowiązkowo (np uczeń w szkole) to chyba lepiej zrobić je wszystkie dobrze, aniżeli 5 perfekcyjnie , a 5 nie tknąć wcale z braku czasu?
    Pozdrawiam
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki temu wpisowi wczoraj umyłem jedną szafkę w kuchni, posprzątałem jedną półkę w łazience i wyrzuciłem jedną niepotrzebną mi już rzecz.
    No i nuciłem sobie piosenkę AMJ:

    "...Gdy ruszyć chcesz
    w najdalszą z dróg
    tam gdzie nie sięga wzrok
    musisz wziąć oddech i zrobić krok..."

    Deotymiak

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Niką. Aczkolwiek uważam też, że czasami perfekcjonizm bardzo pomaga. Zwłaszcza jeżeli ktoś nie jest perfekcjonista w najmniejszym nawet detalu. Chyba najważniejsze jest wypośrodkowanie. Jeżeli potrafimy zrobić coś perfekcyjnie to jest to też powód do dumy.

    Pozdrawiam
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten jeden, pierwszy krok jest najtrudniejszy, ale za to jak znaczący. Pamiętam jak porządkowałam moje biurko w pracy, które teraz ma za zadanie "być puste". Myślałam sobie wtedy "A tak właściwie to co to ma zmienić?" Oj!Oj! zmieniło tyle, że aż się nie mogę nadziwić. Teraz, kiedy wstaję, ot chociażby na herbatę, to wszelkie długopisy zaraz ląduję w przyborniku. Przesada? Absolutnie nie. To takie mikroskopijne poczucie panowania nad przestrzenią. Taki mały krok do czystego biurka przez cały dzień :)
    Pozdrawiam
    Karolina

    OdpowiedzUsuń